Autorka zaprasza dzieci w świat siedmiu opowiadań, z których każde kończy się konkretnym morałem, jednocześnie nie trącąc nudą, bo o autorka wie, co to humor, i potrafi wykreować atrakcyjny dla najmłodszych bajkowy świat. Dzieci wchodząc całymi sobą w historię (często z uśmiechem na twarzy) dotykają problemów, z którymi konfrontuje je codzienność.
Poznajemy zatem Roszpunkę, ale osadzoną we współczesnych realiach. Wymarzone dziecko rodziców, którzy jeszcze przed narodzeniem zapisują córkę do przedszkola o „wdzięcznej” nazwie „Celebrity”, gdzie dyrektorka (a może „dyrektora”) nadaje imię przyszłej podopiecznej jeszcze przed narodzeniem, bo w przedszkolu „dopasowują dzieci do imienia”. Jak kończy się historia małej „pretendentki do sławy”, przekonajcie się sami.
Hasło-wytrych do naszych konsumenckich kieszeni „must have” przyświeca trzem obrotnym świnkom z kolejnego opowiadania, które za cel swych marketingowych zabiegów obrały wilka. Gramofon po prostu „MUSI” on zamienić na zestaw do karaoke, „wysłużony kociołek na 62-częściowy zestaw garnków”, śpiwór na „puchową kołdrę antyalergiczną”, do tego „pralko-suszarka”, „toster z radiem”, „lodówka z telewizorem”, „suszarko-lokówko-prostownico-gofrownica” (ha, ha, tu dziewczyny śmiały się najbardziej), „pas wyszczuplający ogon” etc. Na koniec nasz wilk trafia na zamknięte, strzeżone osiedle, bo przecież z takim inwentarzem nie może mieszkać byle gdzie. I co? I tęskni (patrząc na błękitne niebo przez antywłamaniowe okno). Kończąc bajkę, mamy ochotę uciec z osiedla-twierdzy do lasu razem z wilkiem.
Inna odsłona klimatu rodem z "Folwarku zwierzęcego"
- nader obrotne świnki z działu marketingu i PR
Rodzicom córek zbyt często pytających lustereczka, „kto jest najpiękniejszy w świecie”? polecam losy Mirandy z „Najbardziej Doskonałego Królestwa Wszech czasów”. Czy bohaterka opowiadania „Nie dość blada królewna” zdecyduje się wypełniać „normy doskonałości” obowiązujące w królestwie, czy może zgodzi się na swoją niedoskonałość? Moje dziewczynki słuchały opowieści z zapartym tchem.
Lubię tę książkę za szlachetną prostotę trafiającą szczególnie do średniej córki, która, przynajmniej na tym etapie życia, nie jest zwolenniczką zbyt wyszukanych środków stylistycznych. Ceni dosłowność i zdrowy realizm. Jędrzejewska-Wróbel operuje konkretem z klasą i błyskotliwie, prowadząc jednocześnie dzieci prostą drogą do dydaktycznego celu (choć są w zbiorze i słabsze opowiadania).
Książka kilka lat temu była nominowana do Nagrody im. Kornela Makuszyńskiego. I tak jak w książkach Mistrza, tak i tu morał wielu opowiadań o szukaniu szczęścia zamyka się w jednym słowie: MIŁOŚĆ.
Czy to nie najlepsza rekomendacja?