piątek, 10 kwietnia 2015

Katyń

Nasza najstarsza córka jako 8,5-latka niemal pochłonęła wydrukowane w „Karcie” listy z Katynia pochodzące z tzw. Archiwum Robla. To wybór kilkudziesięciu notatek polskich jeńców. Rozpoczynają się więc 17 września 1939, kończą w kwietniu 1940 roku tuż przed tragiczną śmiercią swoich autorów. W tych tekstach nie ma grozy śmierci, która dziś nieodłącznie związana jest z Katyniem. Oficerowie, którzy trafili do sowieckiej niewoli, a później do obozu w Kozielsku, nie spodziewali się swojego losu, raczej liczyli na zwolnienie, myśleli o przyszłości. Jednocześnie skrupulatnie notowali poczynania enkawudzistów zakończone transportem do stacji Gniezdowo. To na zachód od Kozielska, mogli więc przypuszczać, że jadą do Polski…


Listy z Katynia w „Karcie” wydrukowane zostały razem z fotografiami niektórych autorów i artykułem o archiwum Robla bardzo starannie i na pięknym papierze. To nie jest lektura dla wszystkich dzieci, ale przecież muszą jakoś dorosnąć i do takich tematów. Więc może powiedzmy dzieciom o Katyniu właśnie przez coś takiego jak te notatki, w których nie ma jeszcze krwi i czaszek z otworami po nabojach. A i na nie przyjdzie pora.




Historia odnalezienia tych zapisków polskich oficerów jest absolutnie wyjątkowa. Pochodzą z przedmiotów i dokumentów, które Niemcy odkryli w Katyniu w 1943 roku i wywieźli do Krakowa. Tam ich uporządkowaniem zajmował się dr Jan Robel z Instytutu Medycyny Sądowej i Kryminalistyki (obecnie Instytut Ekspertyz Sądowych). Naukowiec jednocześnie wykonywał polecenia polskich władz podziemnych i zrobił kopie wszystkich dokumentów, po czym ukrył je na terenie instytutu. Oryginały zaginęły podczas próby wywiezienia do Niemiec pod koniec wojny. Ponoć spłonęły, może przejęło je NKWD, są też tropy wskazujące na Amerykanów.


Natomiast kopie Robla przeleżały prawie pół wieku w skrytce. Odnaleziono je przypadkiem w 1991 roku. Bardzo dziwny to przypadek: tak jakby te dowody czekały na koniec epoki kłamstwa katyńskiego. Zaledwie rok wcześniej 13 kwietnia 1990 roku Związek Sowiecki przyznał się do dokonania zbrodni katyńskiej. Też 13 kwietnia, ale w 1943 Niemcy podali informację o odkryciu grobów polskich oficerów. Ta data to w Polsce Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej. Może warto zaznaczyć w życiu naszej rodziny ten dzień. I sprawdzić, czy nasze nazwisko nie figuruje na którejś z list cmentarnych (http://ipn.gov.pl/indeks_represjonowanych/indeks). Nasze nosi dwóch Polaków leżących w Miednoje (w tym jeden ma takie same imię co mąż), jeden w Katyniu i jeden gdzieś na Ukrainie. To nie nasi bliscy, ale zobaczenie czegoś takiego daje poczucie, że to także nasza sprawa.

czwartek, 2 kwietnia 2015

Spotkać Zwycięzcę

„Jasiowi, aby spotkał Zwycięzcę” – taka dedykacja widniała w pożyczonym od przyjaciół egzemplarzu książki protestanckiej misjonarki Patricii St. John „Zwycięzca” (wyd. „Vocatio”). Właściwie to nie my pożyczyliśmy tę książkę, przyjaciółka wepchnęła mi ją niemal na siłę z krótkim: „Musicie to przeczytać”.

Zakochałam się w „Zwycięzcy”, bo to ja najpierw po niego sięgnęłam. Potem pokochała "Zwycięzcę" najstarsza córka (miała wówczas 8,5 roku). A ja już wiedziałam, że znalazłam książkę, jakiej od pewnego czasu szukałam – jednym tchem o Jezusie, fascynująco i co ważne - oczami dziecka. Prozę, którą czyta się bez rumieńców zażenowania kunsztem autora. "Zwycięzca" niczym dobry kryminał trzyma małego czytelnika w napięciu od początku do końca. Dlaczego o tym wspominam? Bo jako dziewczynce podsunięto mi kilka kiepskich pozycji przy których solennie się wynudziłam, skutecznie zniechęcając się do literatury religijnej dla  najmłodszych (na szczęście do czasu!).   

Dynamizm "Zwycięzcy" jest dla dzieci wręcz zaskakujący. Porywające to może być "W pustyni i w puszczy", przygody Tomka na kolejnych lądach czy wyczyny Ani z Zielonego Wzgórza ( lub co gorsza popularne mroczne magiczne sagi), ale żeby droga małego chłopca do Jezusa?




Zamysł fabuły jest dość prosty, acz oryginalny i dobrze poprowadzony. St. John bazując na ewangelicznym opisie spotkania Jezusa z kobietą kananejską, która prosi o uzdrowienie opętanej córki, kreuje historię tej konkretnej rodziny. Czy opętana miała rodzeństwo? Jak układały się relacje w dotkniętej cierpieniem rodzinie? Kim był jej ojciec? 

W „Zwycięzcy” dręczona dziewczyna ma brata, Filo. To on jest narratorem i głównym bohaterem książki. 

Dwunastolatek, syn rybaka z Fenicji, żyje z piętnem wykluczenia ciążącego nad rodziną. Dla lokalnej społeczności są przeklęci. Opętana Illiryka obwiniana jest o wszystkie nieszczęścia, które przytrafiają się w okolicy. Także o ściągnięcie sztormu, który zabija ojca.
Ciemność kładzie się kirem na życiu Filo. Nienawidzi siostry, gardzi matką, przeklina nieuczciwego pracodawcę. Upał serca podsyca splot przeciwnych chłopcu okoliczności. Pętla się zaciska. 

Ktoś gdzieś po raz pierwszy powiedział mu, że jest taki Człowiek, który wędruje po Judei i Galilei, i ciągną za nim tłumy. Bo naucza o Bogu, miłości, przebaczeniu inaczej niż wszyscy dotąd. Uzdrawia. I wichry są Mu posłuszne (co szczególnie przekonujące dla małego rybaka). I kilku rybaków, twardych chłopów, a nie jakichś szaleńców, już za Nim poszło. W końcu cuda Jezusa zawitają pod jego rodzinny dach, gdy Illyryka zostaje uwolniona. Filo był wówczas poza domem, po powrocie nie poznał żyjącej nowym życiem siostry. 

Ta historia dobrze się kończy. A wraz z Filo Zwycięzcę spotykają Jaś, Marysia, Helenka, Franek i wielu innych. Chciałoby się dodać, oby na zawsze. 

Tych ciepłych poruszeń w sercu, które sprawia tylko On swoją obecnością, życzę każdemu z Was w święty czas Triduum.