Nasza najstarsza córka jako 8,5-latka
niemal pochłonęła wydrukowane w „Karcie” listy z
Katynia pochodzące z tzw. Archiwum Robla. To wybór
kilkudziesięciu notatek polskich jeńców. Rozpoczynają się więc
17 września 1939, kończą w kwietniu 1940 roku tuż przed tragiczną
śmiercią swoich autorów. W tych tekstach nie ma grozy śmierci,
która dziś nieodłącznie związana jest z Katyniem. Oficerowie,
którzy trafili do sowieckiej niewoli, a później do obozu w
Kozielsku, nie spodziewali się swojego losu, raczej liczyli na
zwolnienie, myśleli o przyszłości. Jednocześnie skrupulatnie
notowali poczynania enkawudzistów zakończone transportem do stacji
Gniezdowo. To na zachód od Kozielska, mogli więc przypuszczać, że
jadą do Polski…
Listy z Katynia w „Karcie”
wydrukowane zostały razem z fotografiami niektórych autorów i
artykułem o archiwum Robla bardzo starannie i na pięknym papierze.
To nie jest lektura dla wszystkich dzieci, ale przecież muszą jakoś
dorosnąć i do takich tematów. Więc może powiedzmy dzieciom o
Katyniu właśnie przez coś takiego jak te notatki, w których nie
ma jeszcze krwi i czaszek z otworami po nabojach. A i na nie
przyjdzie pora.
Historia odnalezienia tych zapisków
polskich oficerów jest absolutnie wyjątkowa. Pochodzą z
przedmiotów i dokumentów, które Niemcy odkryli w Katyniu w 1943
roku i wywieźli do Krakowa. Tam ich uporządkowaniem zajmował się
dr Jan Robel z Instytutu Medycyny Sądowej i Kryminalistyki (obecnie
Instytut Ekspertyz Sądowych). Naukowiec jednocześnie wykonywał
polecenia polskich władz podziemnych i zrobił kopie wszystkich
dokumentów, po czym ukrył je na terenie instytutu. Oryginały zaginęły
podczas próby wywiezienia do Niemiec pod koniec wojny. Ponoć
spłonęły, może przejęło je NKWD, są też tropy wskazujące na
Amerykanów.
Natomiast kopie Robla przeleżały
prawie pół wieku w skrytce. Odnaleziono je przypadkiem w 1991 roku.
Bardzo dziwny to przypadek: tak jakby te dowody czekały na koniec
epoki kłamstwa katyńskiego. Zaledwie rok wcześniej 13 kwietnia
1990 roku Związek Sowiecki przyznał się do dokonania zbrodni
katyńskiej. Też 13 kwietnia, ale w 1943 Niemcy podali informację o
odkryciu grobów polskich oficerów. Ta data to w Polsce Dzień
Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej. Może warto zaznaczyć w życiu
naszej rodziny ten dzień. I sprawdzić, czy nasze nazwisko nie
figuruje na którejś z list cmentarnych
(http://ipn.gov.pl/indeks_represjonowanych/indeks). Nasze nosi dwóch
Polaków leżących w Miednoje (w tym jeden ma takie same imię co
mąż), jeden w Katyniu i jeden gdzieś na Ukrainie. To nie nasi
bliscy, ale zobaczenie czegoś takiego daje poczucie, że to także
nasza sprawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz