Zakochałam się w „Zwycięzcy”, bo to ja najpierw po niego sięgnęłam. Potem pokochała "Zwycięzcę" najstarsza córka (miała wówczas 8,5 roku). A ja już wiedziałam, że znalazłam książkę, jakiej od pewnego czasu szukałam – jednym tchem o Jezusie, fascynująco i co ważne - oczami dziecka. Prozę, którą czyta się bez rumieńców zażenowania kunsztem autora. "Zwycięzca" niczym dobry kryminał trzyma małego czytelnika w napięciu od początku do końca. Dlaczego o tym wspominam? Bo jako dziewczynce podsunięto mi kilka kiepskich pozycji przy których solennie się wynudziłam, skutecznie zniechęcając się do literatury religijnej dla najmłodszych (na szczęście do czasu!).
Dynamizm "Zwycięzcy" jest dla dzieci wręcz zaskakujący. Porywające to może być "W pustyni i w puszczy", przygody Tomka na kolejnych lądach czy wyczyny Ani z Zielonego Wzgórza ( lub co gorsza popularne mroczne magiczne sagi), ale żeby droga małego chłopca do Jezusa?
Zamysł fabuły jest dość prosty, acz oryginalny i dobrze poprowadzony. St. John bazując na ewangelicznym opisie spotkania Jezusa z kobietą kananejską, która prosi o uzdrowienie opętanej córki, kreuje historię tej konkretnej rodziny. Czy opętana miała rodzeństwo? Jak układały się relacje w dotkniętej cierpieniem rodzinie? Kim był jej ojciec?
W „Zwycięzcy” dręczona dziewczyna ma brata, Filo. To on jest narratorem i głównym bohaterem książki.
Dwunastolatek, syn rybaka z Fenicji, żyje z piętnem wykluczenia ciążącego nad rodziną. Dla lokalnej społeczności są przeklęci. Opętana Illiryka obwiniana jest o wszystkie nieszczęścia, które przytrafiają się w okolicy. Także o ściągnięcie sztormu, który zabija ojca.
Ciemność kładzie się kirem na życiu Filo. Nienawidzi siostry, gardzi matką, przeklina nieuczciwego pracodawcę. Upał serca podsyca splot przeciwnych chłopcu okoliczności. Pętla się zaciska.
Ktoś gdzieś po raz pierwszy powiedział mu, że jest taki Człowiek, który wędruje po Judei i Galilei, i ciągną za nim tłumy. Bo naucza o Bogu, miłości, przebaczeniu inaczej niż wszyscy dotąd. Uzdrawia. I wichry są Mu posłuszne (co szczególnie przekonujące dla małego rybaka). I kilku rybaków, twardych chłopów, a nie jakichś szaleńców, już za Nim poszło. W końcu cuda Jezusa zawitają pod jego rodzinny dach, gdy Illyryka zostaje uwolniona. Filo był wówczas poza domem, po powrocie nie poznał żyjącej nowym życiem siostry.
Ta historia dobrze się kończy. A wraz z Filo Zwycięzcę spotykają Jaś, Marysia, Helenka, Franek i wielu innych. Chciałoby się dodać, oby na zawsze.
Tych ciepłych poruszeń w sercu, które sprawia tylko On swoją obecnością, życzę każdemu z Was w święty czas Triduum.
Jutro zamawiam! Mam tylko pytanie czy książka trafi także w gust chłopięcy? Jak nie, to też nie problem. Mam przecież także córki :)
OdpowiedzUsuńNarrator to chłopiec zanurzony w męskim środowisku rybaków, także książka jak najbardziej dla chłopców. Pozdrawiam świątecznie!
OdpowiedzUsuńDzięki! Odwzajemniam świąteczne pozdrowienia.
Usuń